czwartek, 19 grudnia 2013

w poczekalni

dziś o mnie zapomnieli
wiesz..
czasami po prostu
spadam
i fakt
narzekam aż nad to

ale
ale

chciałbym śmiać się codziennie
codziennie otwierając oczy
są dni, że płaczę z radości
chociaż też staję
gdzieś jakby w poczekalni
pomiędzy pomięty
wiem nic

coś jak
szukać słowa istnieć
w świecie bez czasowników

wiem wtedy
ja nie należę

leżąc tak
nie na złość atomom
udaję, że już
umarłem

i gdy pytają
- a może tak życie?
odpowiadam
- raczej podziękuję


poniedziałek, 2 grudnia 2013

panie janie / brother john

panie janie
panie janie
pora

ja nie mogę spać
ostatnio

nie mogę się doczekać
aż pora
wstać

najchętniej trwałbym
nieprzerwanie

zmieszały
zmiksowały
się ęis
yławoskimz
yłazseimz

dwa światy
w jedno

i nie wiem
czy pora wstać
czy dzwony biją
może zapomniałem
nastawić budzik

jedno bije
serce
wiem
bim bam bom
w dwóch wymiarach
identycznie

***

brother john
brother john
are you sleeping

I cannot
recently

I cannot wait for
waking time

I'd like the most
remain awake
constantly

mingled
mixed
themselves
sevlesmeht
dexim
delgnim

two worlds have
into one

and I am not sure
is it time to wake
are morning bells ringing
maybe I forgot
to set the alarm

one beats
heart
I know that
for sure
ding ding dong
ding ding dong
in both universes
identically


wtorek, 26 listopada 2013

strony prawie puste

"klątwa" klątwa polskości - więcej niż 1000 strajków

"chuj" sztuka dresa i dla dresa

"recepta"

"rymy"


"sam" sam w tłumie

"skoki"

"umiar" - "Z alkoholem jest jak z życiem - trzeba mieć umiar"

"woja" bo przegrać musi ktoś aby ktoś mógł wygrać... czy jakoś tak

"wykres" wykres na życie

niedziela, 17 listopada 2013

mój dobry / my dear

słowo rośnie
wers po wersie
gdy gdzie indziej
powstaje otchłań

och mój dobry
boże
gdzie się podziałem

pamiętam jeszcze
na tym leśnym
skrzyżowaniu
były znaki
prawo lewo
prosto w tył
i wielka niewiadoma

idąc tam gdzie ciekawie
dałem się wciągnąć
jak Alicja
do groteskowego świata
deformuję się cieleśnie
przepoczwarzam psychicznie

z tego nie ma ucieczki

błądzę z wyboru
przyznaję
wiem gdzie bywam
jakbym to już przeżył
jakby już gdzieś powstał
plan wydarzeń

jak pacynka
w boskich sprośnościach
nie znam kolejności
tych uciech
wręcz bezczelnych
prowokacji

boże.

wolę wierzyć w ciebie
wolę ufać że to ty
sprawiasz to życie
takim
bardziej niż
dającym się przeżywać

inaczej
gdybyś to nie był ty
musiałbym przecierać oczy
z zachwytu

przed lustrem

•••

my dear

word grows
verse after verse
when elsewhere
abyss is being minted

oh my dear
god
where have I gone

I still remember
on the forrest
crossroads
those signs
right left
forward backwards
and the great unknown

going where interesting
I let myself be drawn
like Alice
into the grotesque world
I am deforming bodily
I am mentally methamorphosing

there is no escape
from this state

I have choosen
to wander
and I admit
sometimes I know
where I visit
like I have seen
been alredy here
seems like the schedule of events
has been created

like a puppet
in god's obscenities
I do not know the order
of these pleasures
or rather brazen
provocations

God.

I prefer believing in you
I prefer to trust that you
are making this life
such
such more
than good to have

otherwise
if it was not you
I would have to wipe my eyes
with delight

in front of a mirror


sobota, 19 października 2013

a świat / and the world

nienawidząc stanów
gdy duszę backspace
po każdych nowych 4 wersach

te przeżyły bo ich 3

gubiąc myśli
by bez namysłu
za głosem serca

żyć i ronić łzy

szczęścia zdaje się
dostaję za wiele
ale niech się leje

niech ciurkiem lecą słowa

wszelki molekuł
z całej swej molekularnej
posturki się śmieje

 idiotyczna ta nowa mowa

ale tak bywa, że
(och i nawet przecinek)
wkrada się w życie zasada

(wersy dalej nieusunięte)

i o to cała ....
(tu proszę uzupełnić)

pan autor odszedł
być człowiekiem
nie autorzyć

zarymował debiut nim skończył

a świat się zaczął
a świat się zaczął

***

and the world

hating this state
when raping backspace
after every 4 new verses

those survived cause they're 3

mislaying thoughts
with no reflections
fate incessantly reimburses

shedding tears as being free

felicity seems to splush
I'm receiving
receiving perhaps too much

let the words create a nation

each molecule
out of its molecular nature
laughs with very every touch

that's so silly, this oration,

but it sometimes happens that
(oh look there were even two commas)
principles make me no more afraid

(verses still unremoved)

and that is the whole ...
(please fill in here)

mister creator went away
to be a human
nothing more to create

he rhymed his debut
before he finished

and the world has begun
and the world has begun


poniedziałek, 14 października 2013

boże mózg / God! Brain!

trochę się pokiereszowałem
w tornadzie
boli mnie staw
emocji
i zgubnych pokus
nie chcę słuchać
narzekań

tak mi dopomóż
myślę
trochę późno
ale dopomóż bo zawsze
chociaż po fakcie

tak mi dopomóż
iść wciąż swoją drogą
w świetle nie w mroku

z błyskiem w oku
iskrą
zapalam się na nowe

tak mi dopomóż
bez ofiar z dusz
i pogorzelisk straconych
nadziei

daj
tak mi dopomóż
daj

Boże
daj mi mózg

***

god brain

a little slashed
in tornado
joint of
emotions
and fatal lures
I don't want to listen
how it all grumbles

so help me
thinking
it's a bit late
but help me as always
even after the fact

so help me
walking my still own way
in the light not in darkness

with a twinkle in my eyes
sparkling
I turn to the new

so help me
with no sacrifice of souls
and burnt lost areas of
hope

give
so help me
give

God
give me brain

piątek, 4 października 2013

kitchen / kuchnia

slight shortness of breath
persistent rhinitis
I'm steaming
cooling down
I'm changing
physical state

something in me
is being prepared
although I have no clue
who or what
has entered contents

about what are you dreaming? he asks
I say I don't know
since the world
seems to be better
more than this founded in my head
placed under the pillow

I remain in this dream
and I simmer my heart in the pan
having no idea
knowing nothing
with no clues
what will come next

as far back I have no
recipes
for life

being lonely

***

kuchnia

lekka zadyszka
uporczywy katar
paruję stygnę
zmieniam stan
skupienia

coś się we mnie
przyrządza
chociaż nie wiem
kto i co
wprowadził zawartość

co ci się śni? pyta
mówię: ja nie wiem
od kiedy świat
stał się lepszy
niż ten z głowy pod poduszką

trwam w tym marzeniu
i duszę serce w brytfannie
i nie wiem
nie wiem
nie wiem co dalej
nie mam już żadnych

przepisów

na życie
w samotności

sobota, 14 września 2013

coś głupiego / something stupid

pora na dobranoc
to koniec
szamotaniny
poczekajmy tylko
aż każda kropla krwi
opuści ciała
wsiąknie w betonowy
świat

to koniec
lata
zgniotłem
ukatrupiłem muszysko
niech już nic nie bzyczy

w moim mieście kopią doły
kolejna spóźniona inwestycja
ciepłownicza

bo to koniec lata
cóż za idiotyzm

może jeśli poproszę
to mnie zakopią
i nie zmarznę tej jesieni
czy o zgrozo
zimy

śpieszno mi żyć
śpieszno umierać
zawsze pośrodku
wszystkiego
i niczego

zrobiłbym
kochani
tak od serca mówiąc
coś głupiego

**
something stupid

time for a good night
the end
of struggle
let us wait
until every drop of blood
leaves bodies
and soak in concrete
world

the end
of summer
I've crushed
I've murdered a huge fly
it won't buzz anymore

in my hometown
some ditches are being digged
another late investment
connected with heating

because it's the end of summer
what a nonsense

maybe if I ask
they will bury me
and I won't get cold this fall
or horror of horrors
winter

I hurry to live
hurry to die
always in the middle
of everything
and nothing

I would do
dear
speaking from the heart
somethig

perhaps
sth stupid

poniedziałek, 9 września 2013

Syzyf / Sisyphus

zostawiam zefir
w mym ciele
duszy
niewiele

reszta procentuje
w innych wymiarach
innych Szwajcariach
gdzie jeziora to góry
a góry akweny

a i tak
a i tak
bandyci codzienni
terroryści dnia
chcą mnie okraść
unicestwić nadzieję
położyć na wznak

szukam bezpieczeństwa
dla siebie w wersji
jeden do jeden
nie umniejszając
nie gloryfikując
Nietzschemu

wiecznie wracam
powtarzam się jak moda
wykluwam codziennie
i zamieniam w popiół
trenuję transcendentność

i godzę się
godzę na mordy
krwawe jak i
krzywe

i ronię łzy szczęścia
na jawie i we śnie
żyję

najpełniej jak mogę

"własną drogą
zawsze obok"

***

Sisyphus

I leave zephyr
in my body
with just a slight
of soul

the rest pays off
in other dimensions
other Switzerlands
where lakes are high
and mountains deep

and still
and even though
everyday bandits
terrorists of the day
want to rob me
destroy my hopes
lay me down

I am looking for safety
for myself in version
one-to-one
without compromising
and glorifying
Nietzsche

I'm constantly back
repeated as fashion
hatching every morning
and turning into ash
I train transcendence

and I accept the risk
accept the risk for bloody murders
and curve muzzles

and I shed tears of joy
being awake and asleep
I live

as fully I can

in my own way
always separated



wtorek, 27 sierpnia 2013

mniejszość nas / minority of us

większość z nas żyje skromnie
hołdując rytuałom codzienności
składamy ubrania
sprzątamy kuchnię
i chodzimy na pocztę

zdarza się, że ktoś się wychyli
prędzej czy później
wraca obdarty sam z siebie

większość z nas jednak pamięta
dochować tajemnicy
białej magii rutyny
gotujemy warzywa
na zupę krem
i patrzymy
że smakuje

zdarza się, że ktoś mlaśnie
donośnie chrząknie
zachęci zwiedzić manowce

większość z nas nigdy tam nie była
a reszta wie, że w gruncie
najlepiej sadzić bazylię
patrzeć jak kwitnie kwiat
i wąchać lawendę
przed snem

bywa też, że dzieje się źle
losowość natura fatum
żąda krzyków rozpaczy

większość z nas wie
o istocie profilaktyki
i potrzebie szczepień
które bolą na ratunek
przed boleśniejszym
w wolnych chwilach
dziergamy czapki
i długie szaliki

niekiedy również
ktoś z nas odchodzi
wybija ostatni rytm serca

większość z nas zabiera chusteczki
dla reszty w ostatnim wspólnym spacerze

większość z nas
to my nieliczni
którzy wiedzą
na co większość
naprawdę czeka

***

minority of us

most of us live frugally
cultivating the rituals of everyday life
we fold clothes
clean up the kitchen
and walk to the post office

it happens that someone swings
sooner or later
comes back denuded of itself

However, most of us remember
to keep the secret
of white routines magic
we cook vegetables
for cream soup
and we look
how it tastes

it happens that someone
slurps once in a while
or grunts loudly
encouraging to visit wilderness

most of us had never been there
and the rest knows that essentialy
essence of basil is priceless
as looking like flower blossoms
or smelling the lavender
before bedtime

sometimes happens
things go wrong
random nature of fate
forces cries of despair

most of us know about
the essence of prevention
and the need for vaccination
which is hurtful rescue
from more pain
in our spare time
we knit hats
and long scarves

in some cases,
one of us leaves
with the last heartbeat

most of us take wipes
for the rest of us in the last procession

most of us
are those few
who know
what most is
really waiting for



niedziela, 25 sierpnia 2013

odbicie / reflection

w ofierze złożyłem
siebie
w ofierze
sobie wyprułem siebie
wszystko to
dla siebie

w modlitwie
zawierzam swoją
osobę mojej
personie

z jej zamiarami
chęciami
na lustrzanym ołtarzu
kładę ten marny zlepek
zamierzenie losowej materii

w hołdzie koła
które ogarnia całość
niczego nie wyklucza
rozpoczyna i zamyka
w pokłonie dla O
biektywności
w umiłowaniu porządku
cyklu najwyższego

godzę się na mord
na krew w każdym wymiarze
odbitą w zwierciadłach
nagi
żądam prawdy

dla niej rodzę się
i ginę bez niej
codziennie

codziennie
dla niej ginę
i rodzę się bez niej

***

reflection

I've sacrificed
myself
in the sacrifice
I've ripped me out to myself
all this I've done
for me

in a prayer
I entrust myself
to my consciousness

with its intentions
with its desires
on the reflex altar
I put this miserable mass
made intentionally of random matter

in a tribute to circle
which embraces entirety
percludes nothing
starts and closes
in a worship for O
bjectivity
in the love of order
of the highest arrangement

I agree for homicide
for blood in every universe
reflected in mirrors
naked
I demand the truth

I am being born for it
and I'm dying without it
daily

daily
for it I'm dying
and without it I'm being born

czwartek, 15 sierpnia 2013

bóle

słyszę
głosy

może chcesz mnie odwieźć
tam gdzie inni mają
widownię
i aplauz
i tabsy na normalność

słyszę
podpowiedzi

ojcowska
boska ręka broni
matczynego łona
w którym śnię

w czepku urodzony mawiają
czyli że
świat oglądam
zza błon worka owodniowego
i
jak cesarz
sprawdziłem - bzdura:
cedere ciąć pruć

wycięty i wypruty
jak to doskonale się wszystko składa

ewidentnie
widzę i znaki
zapowiedzi
ze sposobu spadania liścia
i z rozprysku kropli deszczu
czytam swoje historie
zwiastuny złego i dobrego

ja znam tę grę
uśmiechnięte oczy szaleńca
spokój zakonnicy
rozporka mnicha

rozwiązłość życia
sznurówki

zatrważa
prostota pomyślność
kiedy świat się wali
i uśmiecha szyldami
do bombardowanych wiosek
kiedy codzienny idiota
porywa miliony
kiedy milion to jak jeden

"Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon - bo za milijony
Kocham i cierpię katusze."

Konradzie tobie nie kazano
nikt ci nie kazał

nikt Tobie nie każe cierpieć
a jeśli


cierp na własny rachunek



piątek, 9 sierpnia 2013

tyle co wszystko

chciałem cicho

przypomnieć
że chociaż daleko
to bliżej niż ktokolwiek

zrobiło się głośno

na tyle że myślę
dążę do równowagi
z równoważników zdań
taktyka mojej obrony

nie brzmisz jak ckliwe melodie
ostatnio bliżej mi do nich
zagraniczne persony lat 50.
w większości to nędznicy
wirtuozi zmyślnych cięć serca
własnej wrażliwości masochiści
nieszczęśnicy
gdyby może bardziej kochali
kochać
niż śpiewanie

ale o czym to ja
ja to nie czyn
ale o gdybaniu
w tym mój dryg

a ostatnio gdybam źle
jakiś katastrofizm wyziera się

ale cóż...
my tu
czatczatu
a pewne rzeczy są niezbywalne

jak stałość ważnych wyznań
i ich moc wiązania
w supeł
splot

kłębek myśli
rzucam
do Ciebie

w zamian dostaję
tyle co drut

a chciałbym
kolejny ciepły sweter





wtorek, 23 lipca 2013

w stanie czystego trwania

w stanie czystego trwania

chciałbym pisać
roz
prze
o
wy

w stanie czystego trwania
nie pamiętam
siebie
o
sobie
we
mnie
w stanie czystego trwania

jestem ciałem
i duszą bez nazwy

w stanie czystego trwania
brak miejsca na utyskiwania

w stanie czystego trwania
kwintesencją stają się
sprawy insze

w stanie czystego kochania

trwam

czwartek, 11 lipca 2013

mięso

warchlaki w gnoju
kilka knurów przeżartych
i  te
samice świni
jak one
lochy
maciory
kurwy

gubię słowa w tym gnoju
pokracznie jak źrebię
o zaskakująco długich
chybotliwych nogach
stojąc nad tym mięsnym tworem
szukam wyrazów

nie do opisania
fetor gnojownika
najgorzej gdy rzucą paszę
chociaż wtedy mogę szukać
pojedynczych kłosów trawy
no i jako jedyny twór
tego zwierzyńca
mogę ujrzeć słońce

od piania koguta
ciągnie się plan stworzenia
szynki
dają się żywcem robić i przerabiać
oddając zdrowie
sokom trawiennym

mnie ubiją tak samo bestialsko
jeśli się uda to odbiję się
aferą mięsną w parówkach
albo zgniję skrócony o kopyta
łeb i włosie z ogona

gdzieś opodal słychać skowyt
bitego psa
to znieczulony wieśniak
ze złym bagażem doświadczeń
nie wyrósł nigdy z dzieciństwa

moje wielkie oczy
wielkie uszy
czułe

ichni (świński)
paśnik w priorytetach
ambicjusze
wszyscy patrycjusze
tego wybiegu

małe ich oczy
zwinięte uszy
i kapryśne ogonki


nie mogę pomóc
jestem koniem
młodym



poniedziałek, 1 lipca 2013

pozdrawiam i błogosławię

okazuje się
że do szczęścia nie potrzeba
nie potrzeba
wiele

oznajmiło mi
nie stado naukowców
z żadnego uniwersytety
z nijakich stanów

że szczęście to stan
kreatywności odrodzenia
plastyczny bardziej
niż markowa modelina

dobrem zło zwyciężaj
mawia się tak
tyle zła

wystarczy przymknąć oczy
egoizm jest wreszcie tak bardzo
w modzie

nie oglądać się
nie taplać w bagnie
wyjąć głowę z własnej
dupy

świat do niej nie pasuje
gdy sami zbudujemy mu piedestał

ozdóbmy laurem los
jedynemu władcy
składajmy hołd

i nie róbmy sobie piekła
(tu odsyłam do wiersza pana Bursy)

godność radość pomyślność
jest bliżej niż wszystko
w zasięgu
własnego nosa

czwartek, 20 czerwca 2013

zwolniony

zdarzy się
że jeszcze przed początkiem
lękam się końca

myślę
o pustym pokoju
bez gwaru

o pustej paczce
bez ostatniego

wypitej butelce
bez kolejnego

portfelu
bez grosza

wreszcie
i to częściej

o ciałach
bez oddechu
bez woli

tych jeszcze żywych trupach
spotykanych codziennie
tych zostawionych
bez strzemiennego
i bez błogosławieństwa

o twarzy
z wyrytą charakterystyką
której przestaną wychodzić
uśmiechy

myślę o celu
zwieńczonym

życiu
przeżytym

przyjacielu
odebranym

i miłości
której nikt nie doglądał

zawsze gdy tak
szczerze się boję
mam ochotę
wyjść z tej imprezy

po angielsku
odejść
na spacer
do wieczności

wtorek, 11 czerwca 2013

jakiś wiersz

Jakoś się żyje
jakoś leci
i nawet układa się
jakoś wszystko to
życie jakoś się
toczy

pędzi z górki
a nawet spada

jakoś szybko tak
żyje się
nawet tęskne melodie
pobudza
i trzyma w ryzach tempa
silny bit
narzucający wszystkim
wspólny pośpieszny krok

Inny sobie możesz być
inny płot samochód
glazura i kot
może nawet rasowy
możesz mieć dobre dzieci
i krnąbrnych wnuków
o! i rogi nawet
żona ci dorobi
jak z woli własnej
sobie taką wybierzesz

Ale serce
to inna sprawa
ma bić zdrowym
identycznym dla każdego
tempem swoim
oddychać masz cały czas
nie mnie i nie więcej
powinieneś się zdyszeć
i dusić
jak inni rzecz jasna
z równą częstotliwością

zamykaj oczy gdy ciemno
otwieraj za dnia i patrz
(widzenie nie wymagane)
pilnuj się!
trzymaj tempo!
o ile dalej tobie inność w głowie
samochód przecież stary
plot należałoby odmalować
kot zmarkotniał i drapie
a glazura już nie modna
fugi czarne

I będzie to
jakoś szło
pchało się wprzód
z prędkością gubiącą epitety
by było jakoś
tak bez określeń
oby wciąż
identycznie.

[24.02.2012]

Apel do homo sapiens

Coraz bardziej do Boga podobnyś
człowieku
jak dumnie to brzmi
gdy mówisz o molekułach
o tworzeniu od podstaw
zniewalaniu materii

Obyś jednak się nie przejechał
w wyrazie swojej kreatywności
tak jak raz Bóg
na Tobie
pokraczny człowieku

[08.03.2012]

czwartek, 6 czerwca 2013

main-luv-stream

no i co?
wielka mi sprawa
miłość.

wielka mi

co to niby
za tajemnica
rytuałów czucia
tańca wrażliwości
konszachtów myśli

najwspanialsza

tak się ceni
sama przez się

ale spójrz
mamy jej mnóstwo
skoro od tylu lat
nie udało się jej wyprzedać
i każdy ma jej monopol

upijmy się po raz kolejny
bądźmy ludźmi z nizin
uzależnieni najgodniej
po chamsku chcę
chlać miłość

i zwracać ją

wlewać polewać
przed południem
i po

rano wieczór
we dnie w nocy
niech mi miłość
ryj przemoczy

czwartek, 30 maja 2013

bilet

chcę w ciebie
wejść

spojrzeć w sposób
twój na siebie
przekonać się
przepraszam ile kosztuje bilet?
czy wszystkie blaski
i cienie grają identycznie

nienormalny proszę

chcę cię poczuć
chcę się poczuć
jak to jest dotykać cudzym
tak, w dwie strony
i jak cudzym ciałem czuć

czy tobie też się zdarza
sparzyć zranić
klasa bez znaczenia, może być druga
i czy identycznie malują
na skórze siniaki

czy niesmak do szpinaku
to wina twojego języka
i czy zapach trawy podnietą samego nosa

a jak zerkasz
miejsca numerowane?
to czy myślisz
i jak myślisz

kiedy marzniesz
prosiłbym miejsce przy oknie
i kiedy zalewasz się potem

chciałbym w ciebie
wejść
wyjść
chciałbym z siebie

duszno
nudno
wszystko już
powszednie

co rano kolejna podróż
tym samym wagonem
w tym samym kierunku
w okrutnie własnym
ciele...

poniedziałek, 27 maja 2013

czarna w stadzie

życie zamykam
w kilku potrzebach
ostatnich ostatnio
tyle co
jeść spać
kupę

i kochać
zblazowany
błazen

opadłem odpadłem
przepadłem wśród was

zostawiacie za sobą
tyle użytecznych przedmiotów
dla mnie to wiele
tyle co
jeść spać i
kupę
miłości
też nikt nie wiem...
nie potrzebuje?

wydalacie tyle dobrego
opuściłem stado
wolę kochać w pojedynkę
niż gnać
ramię w ramię

jak owce w maskach
wilczych
człowiek człowiekowi

miast się kochać
mój drogi
kłóćmy się
o politykę

vivat wotum
nieufności

czwartek, 23 maja 2013

WYjaŚNIałEm

stałem na krawędzi
myśląc nad opadem ciała
odwracałem głowę by patrzeć
jak w zgrzytach jak w bólach
ginie niknie życie
chciałem być świadkiem
finalistą plebiscytu

i świat się skończył
bez ognia i krzyków
bez sądu żywych i umarłych
a ja czuję dostąpiłem łaski
martwy z martwych
wstałem zbliźniony
z bliźnim zaręczony
najżywszy z żywych
patrzyłem jak z gruzów
buduje się nowy świat

to jak grać w jednym z filmów
z uwielbianym happy endem
wszyscy wyszli już z kina
bohatera szczęście nie warte jest więcej niż
nazwiska odpowiedzialnych za tragedie i dramaty

poniewieram się szczęśliwie
w historii dobrego kina
i rzewnych zakończeń

milczę z tajemnicą w oczach
i uśmiechem na ustach

potrzeba tylko już jednych oczu
jednego widza i zwolennika

powiedz reszcie
nie wiem cokolwiek
że umarłem
że mnie nie ma
że kocham i całuję

z osobistych zaświatów


pozdrawiam

poniedziałek, 20 maja 2013

przyznaję

nocą mówiłem
kocham kocham
kocham po trzykroć

teraz zerkam
niebo staje się
dzieje dzieje się
błękitem bardziej
i bardziej bardziej
po trzykroc

miłość dziś urąga
człowiek o
wy

wasza sprawka
uknuta zasnuta
i paradoks mnie zadziwia...
kocham Cię człowieku

nawet

wyzbytym kochania

siebie

środa, 8 maja 2013

hołd

jak to jest

Herr Bursa
biedaczysko
cierpiał za miliony
z przerwami na siku
jego życie trwało pewnie krócej
niż 25 lat
i możliwe że o 25 za długo

nie chciał pisać o
perspektywach rozwoju małych miasteczek
w soboty
zwykł dzień święcić wódką
aby pokornie od poniedziałku
(apiać)
cierpieć za miliony

a gdyby tak
nasz świętej pamięci
Andrzej
cierpiał za miliony + 1
on sam
czy za niego miał kto cierpieć
czy gdyby cierpiał za siebie tylko
to czy miałby sprawniejszą aortę

w wyrazie miłości
zawarł antykoncepcję
nie bez powodu
wreszcie nie opanował chodu
marny przykład homo sapiens

tak. poeta.
marny okaz człowieka.
marny obrazek zamierzchłych dekad.
relikt przeszłości w 21. wieku.
staroć zamykanego antykwariatu.

panie Burso
ja cierpię za miliony
liter zabranych do grobu
i ubolewam nad milionem
cierpiących
(i pańską słabą aortą)
i za Juliusza tęsknotą do matki
za utraconą wiarą Tadeusza
i Cypriana nieposzanowanie

i tylko Wam się należy współczucie
tylko tym, co współczują
i zrozumienie, tym pytającym
aż wreszcie miłość

należy się

tylko i wyłącznie
kochającym.




niedziela, 5 maja 2013

zastępcy

od dni
brakuje słów

nie widać braków
stąd nie narzekam

nie ma nadmiarów
stąd nie gnuśnieję

niech inni mówią
śpiewają

do
usłyszenia


piątek, 3 maja 2013

ego

wylęgarnia podobieństw
tyle samo i po równo
po cztery członki
i o ćwierć mądrości za mało

gdy pytasz czasem
i odpowiada ci cisza
(mnie jak najbardziej)
nie znaczy to tyle
żeś Pan Wielki
i wygrywasz w zawodach
na elokwencję

wylęgarnia podobieństw
w twoich ustach
szambo słów
synonimów
anegdot i zachodnich zwrotów

a w twojej głowie
próżna dyskusja
z dekalogiem i regułą
tożsamości

mówisz wiele
i za wiele
nie słyszysz już co
kwiczysz, rżysz
syczysz, kwękasz

a gdzieś w tych odgłosach wioski
kryje się cisza
to wtedy gdy przed pianiem koguta
budzisz się i w ciemności
wiesz, że czujesz się nikim
gubi cię brak odbicia
społecznego zwierciadła
i napawa lękiem tykanie zegara


posłuchaj
w obliczu wiekuistości
trwasz tyle co .
tyś punkt najmniejszy
utkany ze wspólnej materii
dziecięca zabawka jedna z wielu

po co więc znów
ty, podobny im

chcesz
walczysz

znaczysz?

wtorek, 23 kwietnia 2013

byłoby miło

proszę nie płakać
i nie wprowadzać
rzewnej aury
smętków
czy innych rarytasów
dla melancholików

ci uzależni od łez
źle znoszą spojrzenia
wprost ze źrenic ofiary

wreszcie to tylko chwila
zawziętość i zdecydowanie
ot co! tego trzeba uzależnionym
od szukania dziury w całym

proszę czekać
na rychły powrót
i nie świecić oczami
w byle kierunkach
nie uganiać się

proszę pamiętać
że ktoś
od niedawna
tuż za drzwiami
nie wie co myśleć

wtorek, 16 kwietnia 2013

przecena gatunku

gdy myślę o krwi
przelanej w imię
słów wyrazów
sylab liter

i gdy dym oznajmujący
układa się podobnie
nad kominem
jak ten zbrodniczy

to myślę
że mi wstyd

wstyd być człowiekiem
szczerość nakazuje
rumienić się

odwracać wzrok od trupów
i wskazywać palcem winnych
nie wolno nam

bo ty jesteś bestią
człowieku
tykającą bombą
wyrokiem śmierci jesteś
własnym katem

w morderczym geście
i złym słowie

codziennym zabójcą
nie bądź i od święta

uratuj się
łaską wybaczenia
aktem miłości


z krępacją ci nie do twarzy
dobrze wiesz z filmów
dobro zawsze wygrywa

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

ulubiona nieznajoma

stopiłeś śnieg
wykwitłeś
rozpaliłeś słońce
na nowo

poznaję wiosnę
tak jak przypominam sobie
przyjaciół z dzieciństwa

takiej nigdy nie widziałem
jest mi obca
mieni się inną barwą
i pachnie niecierpliwie
odurza zmysł

chociaż dziwi
to wyczekiwałem tej wiosny
wyczekiwałem jak żadnej innej

a czuję
że to wszystko już było
śniło się
zaistniało w nieznanym
wymiarze marzeń

czwartek, 11 kwietnia 2013

garderoba

Szanowni Państwo.
dziś ujrzycie
tyle co nic
w performansie
humorów artysty

on błagał
o chwilę ciszy
prosił aby zaprezentować w całej okazałości
kurtynę milczenia

argumentując
dodał
"prawda w oczy kole"
bez wątpienia nie mylił się
a nawet ujął sprawę subtelnie

w istocie prawda artysty
ujęłaby
państwu oczu i
pogrążyła zmysły

nie chcielibyśmy doprowadzić do lawiny skarg
zażaleń i słów oburzeń mamy dość

prosimy więc, aby państwo
jako goście tej świątyni
uszanowali werdykt gospodarza
i nie drażnili swym zainteresowaniem
nie zastanawiali się co poczyna obecnie gdzieś opodal

w zanadrzu zaś tuż obok
znajduje się komnata luster
uciechy równie wiele
kosztem własnych odbić

śmiejmy się z siebie
drodzy państwo
zostawmy artystę

w pokoju.

środa, 10 kwietnia 2013

Hey You.

Hej Ty!
myślałbyś że my jesteśmy szczęśliwi
Hej Ty! nie bądź głupi
Ty! masz o niebo lepiej
Ty! wolny

My sobie siebie sobą
My głupi my sobie
kajdany na ręce
ochoczo smyramy
przyjemne w dotyku
pluszaki spraw błahych

Hej Ty! to znów Ty!
cieszę się, że widzę
żeś zdrów i młody nadal
wciąż nie mogę się napatrzyć
na przedstawienie Twojej rozpaczy

Hej Ty! nie martw się!
i skończ myśleć
bo za drzwiami nie ma tajemnicy
a przynajmniej nie kryją nic
dobrego tam nie znajdziesz

Za nimi stoją ludzie
którzy kurczowo trzymają się swoich
spowinowaceń których już niewiele
bliskości bliskości bliskości

nie tytułów, nie pieniędzy
hej Ty! nie ma ich tam.

potem jest samotność
utęsknienie które staje się
karą szybszą niż zbrodnia

bo za drzwiami staniesz
i krzykniesz tylko:

"Hej Ty!"

w odpowiedzi przyjdzie nadzieja
na kogoś kto usłyszy




póki co
martw się o to.

niedziela, 7 kwietnia 2013

STAHP

my to epoka
byłoby miło
gdyby nie skończyło się
na ciasnych spodniach
i uni
kach zachowania

łamaczy percepcji dziś na pęczki
i władców świata jeszcze
więcej więcej więcej

też chcę

my krnąbrni niecierpliwi
my instant
przeładowani ambicjami
w klubowych łaźniach
myjemy się z opresji

dyszymy sobie w uszy
blisko cielesności
świadomość atutu
gubi gubi gubi

spadam

potrzeba nam wojny
bijatyki krwi i wygranej

lekcja trwa
mało kto uważa
raczej zbyt zbyt zbyt

kończę niecierpliwie
dowód deficytu uwagi
jedno tylko dodam
wydyszę prośbę

stój

tudzież już
stahp

piątek, 5 kwietnia 2013

farełej


- Mam problem.
- Słucham.
- Gubię ludzi.
- Gubisz ludzi?
- Tak. Zatracam gdzieś ich zainteresowanie dla mnie i moje dla nich.
- Czyli ty nie lubisz ich, a oni Ciebie?
- Nie! To nie należy wcale do kwestii lubienia, czy nie. Ja kocham ludzi...
- W czym więc problem?
- Oni chyba nie pojmują rodzaju mojej miłości, bardzo często czuję się nierozumiany.
- Naprawdę sądzisz, że jesteś taki wyjątkowy i ponadprzeciętny?
- Nie - ja taki nie jestem. Taki jest świat, który stworzyłem w swojej głowie - takie są prawa nim rządzące.
- To czemu nie wrócisz do ich świata... mówisz, że ich kochasz, to dlaczego izolujesz się - uciekasz do "swojego świata"?
- Bo w tym moim prościej jest być szczęśliwym, a przede wszystkim jest w nim o niebo więcej miłości.
- Próbowałeś wcześniej w jakiś sposób zaradzić tej sytuacji?
- Można tak powiedzieć.
- Czyli?
- Wiedząc, że mój świat nie jest w stanie wygrać z tym uniwersalnym, próbowałem zaprosić ludzi, których kocham, do mojego, ale gdy ujrzałem ich zniewolenie - ograniczenie - przynależność do rzeczy ogólnych, do hierarchii wartości, zrozumiałem, że nikt z nich nie ma ochoty ani zmieniać się, ani miejsca, w którym egzystują.
- Wybacz, ale muszę o to zapytać: czujesz się lepszy?
- Nie. Ja tylko czuję się szczęśliwy i wolny - ja to MAM, tak jak bogacz ma swoje drogocenne dobra materialne, na które inni patrzą zawistnym okiem... z tą małą różnicą, że mi nikt nie zazdrości.
- Dlaczego?
- Bo nie da się zazdrościć czegoś, czego się nigdy nie doświadczyło, chociażby w sposób sensualny, gdy nie zna się kształtu i koloru pożądanej rzeczy.
- A ty znasz kolory i kształty szczęścia i wolności?
- Znam tylko kolory, kształty, smaki i zapachy mojego szczęścia i mojej wolności w moim świecie.

czwartek, 4 kwietnia 2013

wioska

trochę trunków
urwanych
jak lekcja muzyki

i prosta myśl
jestem człowiekiem
istotą stworzoną

do szczęścią
ha! gułupi!
szukaj w stogu siana
igły szczęścia

a szukam
igieł tu od liku
kłuje samo siano
podobnie do igieł

ale nie o to
nie o to drodzy moi
moje kochane kłosy

bo trzeba być igłą
w tym stogu
a nie stogiem

coby w poszukiwaniach
nie być przerzucanym!

środa, 3 kwietnia 2013

żonglerka

o patrzcie!
cyrkowiec
lezie po linie
poci się i drży
a przecież pod nim skocznia

och i orkiestra!
w napięciu
trzęsawisko smyczków
podskoki batuty
burza włosów jej dzierżawcy
a nie grają muzyki mistrzów

o tam!
na widowni siedzi
nikt inny jak poeta!
i w konwulsjach bytu
nerwową ręką zapisuje słowa
tyleż metafor i kruczków
a pisze o niczym innym jak o prostej
tak jak lina i batuta

sztuce życia.

sobota, 30 marca 2013

plac

epitet trafiający w sedno
wybujały
historie o zabawkach
łączeniu klocków
kołyska huśtawka
nastrojów

zabawa nie trwa wiecznie
podobno
inne dzieci już dawno na leżakach
drzemią rozkosznie
tylko ten jeden siedzi
wymachuje rozkopuje
konstrukcje z plastiku to jego fach
ma rzeczywiście talent

zarówno do budowania
jak i burzenia
choć zdaje się
jeśli tylko spojrzeć na złowrogi uśmieszek
iż to drugie jest godne miana
pasji


poniedziałek, 25 marca 2013

potycz ka

szepty zła słyszę nader często
podpowiada mi jak być
w tym świecie wygranym
jak się pieścić z ludźmi
gdzie ich bić dla dyscypliny
i głaskać dla zguby

waginalne usta
szepczą korzystaj
zabierz
mówią to twoje
zasługujesz na to
należy ci się
możesz być lepszy
lepszy niż inni
szy szy szy 
syczą

ten Lucyfer
co go mam w prezencie od świata
brak mu cierpliwość
generalnie to brak mu wszystkiego
trzyma się kilku uciech
tragikomicznych
katastrofalnych
obfitych w samotność
bogatych w niechęć
żywą nienawiść
i kłamstw dla bliźniego
laurek ułudy

Lucyfer to też samobójca
mówi zajeb skurwiela
gdy patrzę w jego oblicze

on rozpierdala atomy
dupczy każdą nadzieję
robi kurwę z matki szczęśliwych

nierzadko staje się formą
rodzi słowa

nie będzie jednak nigdy
moją ideą



niedziela, 24 marca 2013

konwersacje

rozmowy bez sensu
rzekomo już przedawnione
tematy przerobione
znane z autopsji

rozmowy bez sensu
a dotykają go bardziej
są bliżej
niż jakiekolwiek inne działanie

rozmowy bez sensu
stwierdzające fakty
szukające kruczków

i świat do nas należy
do naszych rozmów
kiedy prawdą
byłby bezsens stwierdzenia

iż te słowa, to wszystko

bez sensu.

sobota, 23 marca 2013

trójkąty w zebry

O Jezu, jesu
jestem czy już nie
wiem tylko trochę
o moim zmęczeniu

niewidocznym podmuchem
gasi płomień
waleczności dla ułomnych

A tak, taa
mnie się nie chce
misie nie chce
mnie to nudzi

to mnie męczy
gryzie smak
stresu
kofeina
nikotyna
to substancje
zapewniające smolistość
myśli rozlazłych
jak szerokie są płuca
gdyby tylko je rozciągnąć

trochę odłogiem
trochę krzyżem
leżę w koronie
maturalnych tematów
i zupełnie własnej
martyrologii ciała
co bytu się raczej wystrzega
a co chętniej o sobie
siebie, sobą, se

to mnie kręci
to mnie bawi
mi, mnie, moje
myśli niewysilne

co nie trzeba się
pochylać
wracać
gmerać

boski czyścić zamysł
i pucować
i czesać bokobrody
Mickiewicza

bo ja rozumiem Kochanowskiego
i nie chce o tym pisać
bo to właśnie wiem
o ile odtwórstwo to wiedza
a chyba takie widzimisię
albo nie widzimisię już nic

gotuję w skarbonce zebry w trójkąty

środa, 20 marca 2013

trzy czasy

będąc dziś
jestem jutro
wyrywając się
objęciom wczorajszym

ćwiartujemy teraźniejszość
te należy do przeszłości
szość świszczy w niebycie przyszłości
i oto znak gdzie i jak winniśmy stać
raźniej w centrum epitetu
klucza

ktoś podpowiada
żeby nie dzielić
a zamykać w jedno
znaleźć wartość
w banale ogólników

to co przyszło-
przeszło
jest wyraźnie nieistotne

nie mąćmy więc
nie wyróżniajmy
utracjuszy czasu
i nie wróżmy
rychłych strat

żal i gest odpuszczenia
powinien przyjść
strach i lęk jutra
winien przejść

wtedy klarowną
i pełną pointą
będzie jedno słowo

tereaźniejszość

snuję

powoli unoszę wzrok
mam wrażenie
trwa to już lata
a ja wciąż ledwie widzę
Twoje stopy

w świecie
który mnie truje od narodzin
do każdej prawdy stoi opozycja
i z każdym słowem
podąża wątpliwość

ale ja myślę
to Twój dar
wybór i świat
owocem świadomości

z pasją maluję
recytuję i komponuję
przestrzenie
uczuciem najlżejszym

czuję tylko skrawek
łaska widzenia
oby nie zwiodła

bo domyślam się
te stopy to Trójcy
Ty, Ja i Wróg
W jedności
i równowadze.


poniedziałek, 18 marca 2013

zła modlitwa / evil prayer

Ohydne
gnijące
wydzieliny
sączą się
z ucha z nosa z ust
parują toksyczne łzy

dłonie zastygłe
w proszącym geście
z wyczekiwaniem na twarzy
swym karcącym spojrzeniem
penetruje mnie
lepsza wersja
ten dobry ja

wyczytałem gdzieś
że brak cnoty
może być dowodem na jej istnienie

zły ja lubi to
szuka usprawiedliwień
chwyta się najbzdurniejszych faktów
rycersko broniąc
brudnych hedonizmów

robię rzeczy
różne w swej naturze
nijako wynaturzone
niby nic
nic się nic
nie stało się
działo
się oj oj
to nic

często świdruję lustro
oczami szukam kontaktu
bo podobno w nich dusza
a mając ją
podobno ma się jakieś granice
tymczasem
próżnia zza brązowej tęczówki
wysysa
plądruje

i widzę wtedy
że brak mi godności

sumiennie
udowadniam to sobie
co dzień modlę się
po swojemu

***

evil prayer

hideous
rotting
secretions
weep
from the ear to the nose and mouth
toxic tears evaporate

hands frozen
in pleading gesture
with anticipation on his face
with his reproachful glance
he penetrates me
better version
the good I

I read somewhere
that the lack of virtue
may be evidence for its existence

bad I loves it
looking for excuses
he grasps the most absurd facts
gallantly defending
his dirty hedonisms

I do things
different in their nature
vaguely perverse
like nothing
nothing nothing
happened
happened
and and
it's realy
no big deal

I stare often in the mirror
eye contact I'm looking for
because apparently
there's a soul in
and with it they say
you have a limit
meanwhile
vacuum behind the brown iris
sucks
plundering

and than I see
I lack dignity

faithfully
I prove it to myself
I pray every day
as I was taught



niedziela, 17 marca 2013

Udawacze

a kiedyś ty był człowieku sobą?
prawdziwie czysty
czysto prawdziwy
samotnym "ja" bez epitetów
bez skazy
taki
nieudawany

bo mnie się jedna nasuwa odpowiedź
że dziewiczą prawdziwością
przyszło tobie grzeszyć krótko
jeszcze w łonie matki
nim tobie kurtyna warg maminych
nie odsłoniła świateł jarzących
pókiś nie dotknął stopą
pogniłych dech świata sceny

wraz z pierwszym spojrzeniem
któregoś ze wcześniejszych bohaterów
stałeś się nie sobą
a marionetką gdybań
pacynką oczekiwań

a więc rekwizytem byłeś
w rękach udawaczy
którzy tobie szukali użyteczności
gnietli cię aż krzyczeć zacząłeś
pierwsze kwestie
wplotły cię szybko
w wartką akcję
potok zdarzeń
nieudolną improwizację
mnóstwa udawaczy

prawdziwym więc już nie będziesz
zaakceptuj skazę fałszu
swojego samo mniemania
a kiedy to spełnisz sumiennie
zostanie ci już tylko
przywdziać kostium
zgodnie ze swą estetyką
dobrać maskę
i być aktorem
pośród całego motłochu
niczego nie świadomych
Prawdziwych
wciąż jednak
udawanych

jestę bo bd

współcześni dekadenci
bawią się
jedzą i piją
po sarmacku jak
z dziada pradziada
urody pościągane jak
z szyldów reklam uśmiechy
jeszcze swoich zębów

u nich
zawsze sjesta
zawsze 'jes taaa!'
i kciuki w górze jak
cezara głowę
ich również zdobią laury
komplementów
nigdy dość
gdy kontemplują
kontemplację
swej dogłębnej
kont.
analizy rzeczywistych stanów rzeczy
w tym ultra nierzeczywistym
poddanym obróbce wirtualizacji
świecie dekadentów
młodych
mało butnych
ogarniętych
kryzysofizmem
gospodarczej siły starczej
starych

'jestę bo mam myślałkę'
to ich sztuka
nieważne jaka
zawsze będzie moją epoką

bo nie wątpię
jesteśmy tworem autonomicznym
a z państewek osobowości
powstanie twór w pełni
suwerenny
i przyjdzie nam wymyślać
nową nazwę
tego kraju
wtórnej dekadencji
i jej epoki
nadchodzącej wreszcie
postinwentaryzacji  etyki
nie sklepowych etykiet

sobota, 16 marca 2013

inwestycja

tu jest z pewnością
inaczej niż tam
tu jest bardziej
więcej niż tam
tu jest pewniej
żyć niż tam
umierać tu trudno
na pewno

codziennie trochę wysiłku
kilka myśli dobrych
czułych i pozytywnych
zmienia wiele na dobre
z dobrego na lepsze
z lepszego w najlepsze
z najlepszego
w doświadczenia
nie z tej ziemi

to
nie z mojej czasem paki
podpowiada mi fatalizm
podsyca emocje na te nie
z tej dobrej fali
przewracam się i jestem
opaki

by potem znów tajemną mocą
jak Wańka-wstańka powstać
zadygotać na strony
i złapać równowagę

nie wiem wciąż jak to się wszystko dzieje
jak się dzieje, że dziać się chce wciąż
bez końca

dziejmy się uśmiechem.



niedziela, 10 marca 2013

separacja

ósme przykazanie
zachciało być jedenastym
a my umiemy tylko do dziesięciu

słowo się zrzekło
swojej towarzyszki
prawdy
wypowiedziano słowu
pracę na rzecz
uczuć

hula słowo
pikuje ku górze
spada na łeb na szyję
miota się wśród tanich
udawaczek wartości

słowo ciałem się stało
i zamieszkało między nami

źle nam przychodzi rozumienie
dlaczego tata słowo
i mama uczucie
już nie będą razem

uciekajmy w hedonizm
zapijmy lęk
niech spłoną pytajniki

niech się kłócą
niech się rozwodzą
prawda-uczucie i słowo

trwajmy w przekonaniu
że między prawdą i słowem
nigdy nie było uczucia

tak myśląc
stajemy się owocem
fałszu.

sobota, 9 marca 2013

terajapeuta

witam pana panie doktorze
dużo czytam jak zaczynam
nie potrafię przestać
a jak nie chcę czytać
nie potrafię zacząć

czytam ostatnio opisy
zaburzeń umysłowych
nie potrafię przestać panie doktorze
czytać i myśleć nie umiem przestać
czy to źle panie doktorze
bo jak już czytam to tak jakby
mam wrażenie że tyle tych opisów
odnosi się do mnie

czy ja jestem panie doktorze zaburzony
czy zaburzony to coś śmiertelnego
czy zaburzony jest w stanie się
odburzyć odrestaurować

a jeśli panie doktorze
czy myślał pan doktor
że może ja już powstałem zaburzony

a skoro już o architekturze panie doktorze
to przecież jest tak że
budynek się podoba lub nie podoba
w zależności kto patrzy panie doktorze

pan doktor patrzy właśnie na mnie
i pan doktor ma swój kanon normalności
tak jak i każda epoka miała swój kanon sztuki

i znów się teraz boję doktorze
mówić co chcę powiedzieć bo zaraz wyjdzie
a ja czytałem i wiem już że
zawyżona samoocena panie doktorze
jest jednym (z mnóstwa) objawów maniakalnych

a ja właśnie próbuję doktorowi powiedzieć
że śmiem tkwić w przekonaniu o wyjątkowości własnej
chciałbym nawet móc stwierdzić
że to pan doktor jest jakiś uprzedni
i pan tylko chce mnie uwstecznić
tak jak przycina się żywopłot
zrównać do linii wzdłuż niego
linii społecznej

ja sobie panie doktorze nie pozwolę
ja mam w dupie panie doktorze pana normalność
ja mam głęboko panie pana pigułki
pigułki na myślenie
pigułki na bycie robotem
pigułki na milczenie
na niepłakanie i na więcej durnego uśmiechu

niech pan doktor serdecznie spierdala
zabierze swój jebany notesik i dopisze
"pacjent wykazuje zachowania agresywne"
niech pad doktor w dupę sobie wsadzi
te studia co je pan kończył w Czarnolasie
to pan i sp. z o.o. całego szarego motłochu
to wy jesteście najbardziej nieludzcy
nienormalni porąbani jebnięci
tak dobrze pan słyszy
klnę głośno i wyraźnie
bo ja wiem doktorze co to słowo
i wiem doktorze co to uczucia
one doktorze nie chodzą w parze
już dawno są rozwiedzione

zmęczyłem się panie doktorze
wspomnę tylko na koniec
że już wiem skąd się biorą
"epizody depresyjne" jak to doktor ślicznie nazywa
otóż doktorku kochany
stąd
stąd całe to gówno
niech się doktor obejrzy

nie nie
niech doktor nie patrzy
niech doktor prócz patrzenia postara się widzieć
zostawię z tym pana

do zobaczenia na kolejnej sesji.

piątek, 8 marca 2013

trofeum

jedyny pomnik
w pełni zasłużony
exegi monumentum
panie Horacy
panie Janie
i Charlesie
Kazimierzu
i drogi Juliuszu
stawia się słowom

wyście pomarli
z wami talenta
całe to Ja poetyckie

opuściliście swoje dzieci

gdybyście widzieli teraz
jak się pałętają bez celu
niechciane z kąta w kąt
przestawiane

reasumując
dziś nikt nie stawia pomników
panie Horacy, panie Janie
i Charlesie, Kazimierzu
drogi Julku

dzisiaj kochani
moglibyście najwyżej
narysować sobie ładne laurki

bezistnienie

a my w pogoni
iście husarskiej
huczymy groźnie
powiewając
wcale zdobnymi piórami
napuszeni nadęci

pod zbroją wymięci
zszargani dumą
przewiani lękiem

gonimy za cudzym okrzykiem
w cudzej wojnie padamy
ofiarą
rytmu niewłasnych ambicji

za honor giniemy bez honoru
za ojczyznę bez ojców
za lepsze jutro
bez szans na przyszłość

teraźniejszość
dzień
srzeżoga

czytaj głośno:
"To nie jest moja wojna."

czwartek, 7 marca 2013

niech żyje nam

Tobie wszystko co dobre
należy się wprost
bez pytania i próśb
bez wyczekiwania

bo zgodnie z regułą
sprawiedliwości i
równowagi wszechrzeczy
winno być tak
że serce dające
(prędzej czy później)
otrzyma swoje trofeum
i pociechę

tymczasem
niech to dziwne słowo powyżej
wybrzmiewa ze swojego znaczenia
szerokim uśmiechem
pociechem

niedziela, 3 marca 2013

gę-ga

zapomniałem jak pisać
a tak bym bardzo chciał
coś dotknąć pogłaskać
ścisnąć zmacać wyobracać
zmiętolić słowem
słowem przenicować

a skoro już myślę "noc"
to tkwi ona i dotyka
i głaszcze i ściska
maca i wyobraca
miętoli w swej czerni
i nicuje ujemnie

światła w umyśle gasną
w oczach nie ma co lśnić
słońce przez ich pryzmat
niweczy spisane na zwojach
pod kopułą plany
dotyczące egzaltacji

brak mi melancholii

dolega mi szczęście

o ja niedołęga.

niedziela, 24 lutego 2013

bo chcę

mogłoby się wydawać
mawiają tu i ówdzie
że brak mi serca
że serdecznie
nie lubię

kiedy ja
w istocie
całej swej siły
do kochania rzeczy
(rym nie przeczy)
nie potrafię ogarnąć
i zamknąć w jedno
jeden produkt uniesienia

mawia się
z góry wszystko ładne

a ja latam

sobota, 23 lutego 2013

świetność

znamy ich dobrze
podtrzymują świątynie
Akropolu
i świata

stają kolumnadą
tacy sami i
ozdobni
dumni wyniośle
nieugięci
niezmęczeni
znający swą powinność
stabilni w działaniu

łupie ich czas jedynie
choć i tak oszczędza od lat


chorągwi
smaganych rozchełstanych
wiatru ladacznic
przemijających w czasie
kolejnej i następnej wiosny
znikome ślady


łopot nie uchodzi bez echa
jeśli tylko roznosi się z wyżyny

i dla nas chociaż ułuda

wiecznego lotu
służby i

śmiertelnej na strzępy
ofiary

(w szepcie łoskotu sypiącej się świątyni)



ubywa nas

czwartek, 14 lutego 2013

LoWe Story

Walentynki. Dzień miłości, czy może pizdy i chuja? Trudno stwierdzić. Widzę Łysego jak idzie z różą dla Gochy kupioną na Sprzymierzonych, przepraszam, na Placu Szarych Szeregów. Wyszedł z roboty i z mózgiem rządnym doraźnej dawki oksytocyny, drogą wolnych skojarzeń uznał, że czerwona róża zapewni mu szybki wjazd w nabrzmiałe płatki Gosinego łona. Gocha, niczego nie świadoma, siedziała, poznawała świat wczytując się w statusy psiapsiółek i niewinnie (tym samym dość kłamliwie) kręciła na palcu loka. Ale nie róbmy z Gochy dziewczyny, która ma w życiu łatwo. Biedna przecież, na sam tył swojej pękatej, tapirowanej głowy spychała lęk, że Łysy dziś nie zagości i generalnie to jedynym chujem jaki dziś zawita w jej strony, będzie ten wykrzyczany do smartfona. Ale Łysy to chłop na schwał. Spisał się chłopak i w akompaniamencie mrowiącego krocza, sprawi, że Gocha dostanie swoje Walentynki, z transportem do samego jej środka. Cud miód. Dzięki Walenty. Gocha mówi, że jej marzenia (w całej swej naturalistycznej postaci) wobec tegoż dnia zostały dobitnie spełnione. Na ścianie.

Happy Valentine's Day!

środa, 13 lutego 2013

zdrobniale

chociaż troszeczkę
moje ostatnio
troszeczkę ulubione
słowo

nie ma prawa bytu
w krnąbrnym statusie
rozpasania ciągot
własnych

takie troszeczkę kłamstewko
troszeczkę zawoalowane
troszeczkę
niby nic a
troszkę tak
chaps
mniam

daj trochę
troszeczkę
życie

odsapnąć
a może
coś wywalczyć
wygryźć serce z komorami

ale gdzie tam umierać
wreszcie zjem
tylko

troszeczkę

wtorek, 5 lutego 2013

wese licho

trzeźwiutki
pijaniutki
zataczam

koła
dokoła
o jaka wesoła

gromada
cóż za paradne

stado

ależ się szczerzą
ryje
wszelakie

na bełty się zbiera

poniedziałek, 4 lutego 2013

poród

mówią mi
stać cię na tyle
gdybyś tylko

gdybym tylko

chciał istnieć

bardziej niż umierać



codziennie.

niedziela, 3 lutego 2013

tak nieładnie

taki ze mnie
fetyszysta
lubię kneblować
głównie siebie
zaciskać zęby
i dławić się wrzaskiem

lubię ubezwłasnowolnienie
jak czas wiąże i oplata
zaciska dusi

wreszcie lubię palące
słowa
tu i ówdzie
sączący się ból
z limfą

i lubię gadzie
skóry wszelakie
kostiumy złem przypieczętowane
przebieranki
lubieżne chamstwa

nielubiężelubięjaklubią
i

sobota, 2 lutego 2013

prosto

udawanie okazuje się być wybawieniem z depresyjnych nudności. zaczynam przeczuwać, iż naprawdę mam talent. wmawiam sobie co rano, że czeka mnie wspaniały (wcale nieważny) dzień, który mogę wypełnić całym mnóstwem pożytecznych działań. każda najbezsensowniejsza czynność to pigułka szczęścia, mała dożylna dawka motywacji do życia. taki ze mnie idiota - "wyczyniacz" się zrobił, tak już teraz udaję z braku sił na dalsze ciągnięcie głazu z napisem "bóle wszechświata". i żyje się prościej, łatwiej bez głowy. tylko jedno nie daje mi spokoju i podgryza żal, że nie piszę tak jak wcześniej, że robię to rzadko i jakoś tak... niespektakularnie.

wracam być głupi.



środa, 30 stycznia 2013

piątek, 18 stycznia 2013

czerwony raport

Roztopy przyniosły w tym roku wiele powodzi. Mamy jednakże nadzieję na rychłe wody odparowanie i z niecierpliwością wyczekujemy czarnej żyznej gleby, która będzie to jednym z promyków nadziei przyświecającym nam cel podczas żmudnych i pracochłonnych prac naprawczych po kataklizmie. Ludzie zdają się być niezłomni. Ramię w ramię, w imię lepszego jutra, bratersko wspierając się w trudniejszych chwilach, udowadniają ile siły przynosi działanie w grupie. Doskonale również przychodzi im wycena sytuacji, to jest: komu należy pomóc w trybie priorytetowym i nie cierpiąc zwłoki biorą się do roboty. Szerząc przy tym aurę dobrego nastroju (gdzieniegdzie słychać utrudzone, lecz i radosne pogwizdywanie) podnoszą na duchu tych, dla których tegoroczna wiosna stała się źródłem łez, a nie jak być powinno, uśmiechu. Prace więc idą znakomicie, bo już niektóre gospodarstwa zajęte są sprawunkami wyłącznie własnych wysiewów i liczenia trzody. Wspominając o bydle, należy zauważyć, iż szczęśliwe uchowało się każde zwierzę i nikt nie ucierpiał z powodu straty krowy, świni, kozy, czy nawet kury. Najgroźniejszym zdaje się być wypadek, w którym to przewróciła się łódź ze starostą, a ten podtopiwszy się niemało, rychło został przetransportowany do gospody pobliskiej internistki. Tam odzyskawszy pełnię sił naśmiewał się wielce z własnego gapiostwa i wrócił do swych obowiązków administracyjnych.
Ze sprawozdania wynika więc, iż kataklizm nasz okazał się być równie dobry, co i zły w skutkach. Bo czymże są zniszczenia w starciu z mocą ludzkiej pomocy? Ta wiosenna komplikacja z pewnością długo będzie odbijała się echem, bynajmniej nie złym, gdyż we wspomnieniach, to te wszelkie uśmiechy po tragedii, jak i wspólny strach łączący się w oczach dotkniętych nią mieszkańców, zostaną na długo. Cała ta praca, to praca grupowa, dowód siły i czysty rozkwit braterskich uczuć.

czwartek, 10 stycznia 2013

zapomniałem

zacisnęły się płuca
nie, ja je zapadłem
wbiłem jaźń komórek wskroś
wpięły się i parząc płuca

zabolało
wyparzyło

blisko później
w biegu czasu
tchnąłem
mróz w obolałe przestrzenie

klęczę niepokornie
nie zaszczycam góry wzrokiem
w grudzie asfaltu
grzebię zdzieram
wygryzam co moje

na czworaka dziko
szukam śladów bycia
tym kim zapomniałem się stać

zaślepiony
zwracam światu pawiem
wszystko
do ostatniej kropli
żółci i goryczy


czwartek, 3 stycznia 2013

tak lepiej

zaczynam mieć przeczucie, że cały sens istnienia świata mieszam wraz z gotującym się grochem na zupę. robienie 'nic' sprawia wiele przyjemności. trochę czystości, kilka przełożonych z miejsca na miejsce przedmiotów i świat nabiera barw. potem chwila regeneracji w gorącej wodzie, wraz z którą bez reszty zapominam o nihilizmie, szybko zmywam jego resztki z dawno niemytych włosów. ocieram ciało z pauz między tymi smętnymi wierszami. pozwalam sobie na bezmyślności i odrobinę przyziemności szczotkując zęby. nie zastanawiam się też na upływem czasu kiedy przyglądam się twarzy, dostrzegając każdy szkopuł jej struktury nie myślę o kruchości istnienia.
są więc momenty błogiej ciszy jestestwa w bladym dniu i ciasnej nocy. orientując się, że jest późno, powtarzam jak mantrę listę spraw, które zamierzam załatwić dnia następnego. z obawą zastanawiam się, czy i jutro będę pamiętał o leczniczym działaniu czynności na wszelakie melancholie.
wstanę. usmażę dwa jajka (nie zastanawiając się czy pierwsza była kura). obudzę się zaraz po drugim łyku kawy i będę prosty. chcę być prosty, zwykły. chcę marznąć, pocić się. pieprzyć głupoty. chcę myśleć mniej.

tak
niestety

lepiej.