niedziela, 23 listopada 2014

fotogeneza

skazałem sam siebie
oddałem duszę
za krztę prawdy
i odrobinę rozsądku

skazałem sam siebie
na tułaczkę wśród głupców
i tanich inteligentów
jakby to rzec
made in china

oni wszyscy wierzą w słowa
oni wszyscy wyznają definicje

skazałem sam siebie
na bycie idiotą
w ich ślących pogardę
szczenięcych oczach

skazałem sam siebie
na liczenie gwiazd
zbieranie atomów
i rozmowę
z kawiatem doniczkowym
rozmawiałem ostatnio
o fotogenezie

z każdym dniem tracę nadzieję
z każdym dniem dbam mniej
z każdym dniem staję się silniejszy
z każdym
samotny


piątek, 14 listopada 2014

wiersze

między jednym a drugim formularzem
w przerwie między mantrami pomyślności
utożsamiam się z próżnym odbiciem
i odgrzewaną młodością

ja boję się tłumów, hałasu
wyuzdanej nagości
alkoholików
i przyćpanych bogaczy

wiem już jak się żyje w zgodzie ze światem
i wiem jak wygląda strach w cudzych oczach
nawet wstyd tej trwogi mogę wyczytać ze źrenic

chociaż oduczyłem się czuć
nie potrafię nie widzieć
i słyszę wciąż za dobrze

rokowania dla być albo nie być są już nieistotne
z normalnością dalej się nie lubimy
a serce już od tygodni nie odpisuje

ostatnie jego słowa:

"umrzesz za życia
wydłubią ci oczy
zatkają twe uszy
spalą ciebie i wiersze."

środa, 5 listopada 2014

żenada

padaczka teraźniejszości
każda sekunda odbija się
od ucha do ucha
śmieję się przez płacz
łamię zęby na godzinach

patrzę na was
szukam ratunku
oto lista zażaleń
ułożyłem niepomyślności
w porządku alfabetycznym

arogancja
błazenada
chamstwo
dekadencja
erotyka
fochy
gnuśność
hipokryzja
irogancja
już wszystko
katastrofa
liczę
minuty z
nadzieją na
opamiętanie
pomślnośći
rezurekcję
stabline
trwanie
uspokojenie
wichrów
x
y
zabiję
źródło tej
żenady

poniedziałek, 3 listopada 2014

rafa

rzeczywistość razi
po oczach poznasz
że mnie nie ma
w środku wisi
zaraz wracam

moje usta wypowiedzą
nie wiem nic
się dowiesz tylko
pustka w jego sercu
i inne życie w głowie

ja cofam się
w czasie zapadam
głęboko w dzicz
sentymentów las
idę brodzę w bagnie

nie-miłości
i nie-szczęścia
w innym wymiarze
dryfuję na rafie
nie-wydarzeń

tęsknię za dobrym
lepsze kosztuje
a ja wydałem już
wszystkie słone łzy
wysuszyłyby morze

a co dopiero
ten mały
porośnięty staw
moich uczuć
i lśniących idei

nie wiedziałem

zmarłeś mistrzu
ponad pół roku
temu światu
powinno być żal

zostawiłeś słowa
prawdy
nad nimi znów
ostatnio płakałem

zmarłeś mistrzu
powiedzieli mi
w telewizji
że Ciebie ubyło

a ja tutaj
nic nie wiedziałem
byłeś żywy
6 miesięcy dłużej

w moim świecie

jesteś nieśmiertelny

jednak

mistrzu?

przepraszam, że nie wiedziałem