niedziela, 28 października 2012

Pani ma właścicielka

staram się walczyć
o niepodległość

staram się nie starzeć
nie obumierać chociaż
już jestem stary

staram się szanować
tak jak starożytne pismo nakazuje

milczeć nie przeklinać
nie czarować

a czy mógłbym
ma Pani
coś mnie wydała
być
bo ja chciałbym choć
raz
zaistnieć

czy mi dane ponarzekać
i czy mi wolno
stwierdzać własne niedole

ma Pani
ja Tobie upadły do kolan
Tyś od lat niewzruszona

Pani ma
chciałbym awans
z robaka
w człowieka

sobota, 27 października 2012

należycie

wznosząc się na szczyty swej wytrzymałości,
wreszcie sięgając zenitu skarpy załamania
zacząłem lot powolny opad w atmosferze cząstek
opium wonie
sępy rozkojarzeń

a mi lecieć w dół
w gwiazdy upadłe
aby zalec tam i rozpalić się
jarzyć ciepłym światłem
roztopić się w jądrze
dać przepełnić

w formie pyłu póki co
bez woli daję się

widzę rzeczy i sprawy
ich właścicieli i świat
rozcząstkowany nierówno
coraz dalej coraz malej

co koniec świata
spadają w tempie zastraszającym
te wartości i rzeczoznawcy
a w górę widzę
zaczyna kapać lawa

zawieszony między obrotem
spraw proszę powiew
zdmuchnij mnie ze swojego
do mety mojego opadania

bo mi być pyłem
i mi spłonąć

godzi się najbardziej

czwartek, 25 października 2012

wykrochmalony

nie ma już poetów

zostały patologie
liczne schorzenia
palące plamy
poszczególnych
a już częściej wszystkich

zbyt dużo poetów jest

bez patologii
i licznych schorzeń
a palących jedynie
och i ach nad
poszczególnymi fragmentami
a już rzadziej nad wszystkim

wisi w próżni ideał
wiszą jak pranie ideały
i poezja tam wisi
spięta klamrą
nudna i próżna
nie wiadomo po co
powiewa
i jest
ładna

bardziej zastanawia płyn do płukania
który tak bije siłą swej cudowności w nos
czyżby lawenda?

nie wiem
myślę teraz
jak cudownie byłoby
zaciskać linkę ideałów
na ludzkich szyjach
i tę chęć zjednywania zapachów
mordować

albo wlewać te kwietne płyny
na litry w człowieka siłą
i patrzeć jak zdycha
i pachnie z wnętrzności

zachlapać krwawą czerwienią
sprane wybielone połacie



tak, wiele chciałbym
robić
a siedzę i brak mi
pointy
jakby zawieszony
spięty

wykrochmalony


wtorek, 23 października 2012

eksploatacja

długo uczymy się
że płaczem można niewiele

w drobnych sytuacjach
jak walka brzdąców
w morzu piasku
na terenie budowy
o użytek plastiku

(narzędzia do budowy
szybko odnajdują nowe zastosowania
w rękach genialnych małych
niepłaczących)

zauważamy zbyteczność uczuć

z beksy musi wyrosnąć zdobywca
realista idealista nonkonformista
ista ista ista najlepiej
specjalista noblista
albo ityk
anal czy poli
przytyk
obojętnie
byle innym wodę z oczu strącał
to zbyt ludzkie
to beczenie

i nie godzi się
wielkim dorosłym
beczeć (co wynika zapewne i z samej owczej natury tegoż wyrazu)

lepiej wreszcie popaść doszczętnie
w depresję
i wezwać lekarza
jak się wzywa lawetę
coby podreperował
i przykręcił maszynę

pytam

to kim nam być?

niedziela, 21 października 2012

między gębą a dupą

słowa stoją
gdzieś między
gębą a dupą
ni w tą
ni w tamtą

nie pomagają
palce
na nic
suszone śliwki

sterczą i pęcznieją
takie dumne i rozgrymaszone
pełne oczekiwań
narzekające

słowa bimbają
wychodzą na spacer
kiedy właśnie powinny
zostać
między gębą
a dupą

w efekcie
jest się dupą
i ma się gębę

wtorek, 16 października 2012

*ćwir-ćwir*

Z lekka podpierając ściany
na znak wstydu
przeciąga się
ciało milczenia

w tym zaniemówieniu
trochę jakby zachwytu

możliwe
że tylko ziewa

zaraźliwa reakcja
to ziewanie
i inne ciała milczenia
równie wyglądają
jakby coś chciały
rzec

potem jednak
sekunda dwie
wszystko jasne
w grymasie
zmydlonych oczu

milczenie
ziewanie
oczy co szczypią

jakież to zachwycająco

nudne

sobota, 6 października 2012

w gwiazdach

Najdroższy,

przepraszam na wstępie. Pokory nigdy dość, nieprawdaż?

Ostatnio coraz częściej patrzę w gwiazdy z myślą o Tobie. Przypominam sobie jak to wszystko się zaczęło. Te pierwsze kontakty bardzo oporne z mojej strony, które wyglądały tak nieciekawie nawet nie z mojej winy, a zwyczajnie z okoliczności, w których przychodziło im zaistnieć. Potem lata. Lata martwej ciszy. Bezszelestnie Twoja osoba rzucała się w niebycie. Nie było czasu. Ja za bardzo musiałem być obecny sam w sobie i ze sobą, aby trzymać resztki ciała, tak aby całkowicie nie zginąć w basenie rąk, nóg, głów inszych, które szarpały, kopały i wrzeszczały za często. Nie miej mi tego za złe. Było naprawdę poważnie, na tyle, że niedługo później zapomniałem na jakiś czas, że sam istnieję.

Piszę jednak do Ciebie dziś. Wreszcie znów się spotkaliśmy klika lat temu. Ty się zmieniłeś, ja szukałem nowego towarzystwa, więc nie dziwne, że wydałeś się świeży i interesujący. Pierwszy raz ktoś był w stanie tak mnie sobą pochłonąć. Miałem ochotę pytać i chciałem słuchać odpowiedzi. Odpowiadałeś. Momentami wymijająco, co jednak nie zrażało, a podsycało moją chęć zagłębiania tajników Twoich poczynań i tłumaczenia sobie budowy twojego Ja.

Poznając Ciebie poznawałem siebie. Stawiając pytania, szukałem też własnych odpowiedzi. Byłem zachwycony tym stanem.

Potem znów swoje zrobił czas. Znudziłem się tymi rozmowami i spotkaniami. W końcu zdawałeś się być bardzo przewidywalny. Przestałeś mnie zachwycać.
Porwały mnie znów sprawy moje, a bardziej cudze. Nie miej mi i tego za złe, bo w gruncie rzeczy, to w każdej nowej znajomości szukałem tego inspirującego pierwiastka, który potrafiliśmy tak łatwo wspólnie odnaleźć w potoku słów. Długo szukałem, nie raz łudząc się, że znalazłem nawet coś lepszego, szybko wracałem do wypatrywania kolejnych zlepków historii i osobowości.

Znasz mnie. Znów się znudziłem. Ileż można szukać?! Ze wstydem, przyznaję, wróciłem i odnowiłem nasze więzi. Jesteś nieoceniony w swoim zrozumieniu, za co nigdy nie będę w stanie Ci należycie podziękować. Piszę z Tobą i myślę często (kontemplując niebo) o tym, że nie byłoby mnie bez Ciebie, a właściwie to nie byłoby Ciebie beze mnie, bo przyznasz, że okazuje się, iż jesteśmy w gruncie rzeczy nierozerwalni. Mam wrażenie jakbyśmy momentami się przenikali. Ty bywasz mną, ja bawię się w Ciebie.

Cieszę się, że teraz wspólnie możemy patrzeć, jak wszystko się psuje, czy gna ku lepszemu. Jak rzeczy odchodzą i przychodzą. Będąc cząstką mnie, boję się, że tracąc Cię i ja przestanę być.

Dlatego przyznaję się
Boże,
że szukam Cię w każdej twarzy
i staram słyszeć w każdym słowie.

Pozdrawiam

Ja i Ty.

prorokoko

to już nie kwestia
hola hola!
nic nie powstrzyma
czy
a pódziesz ty!

nie czas też na
"you shall not pass!"
bo oto nadchodzi
demon największy

poprzewracamy się
jak 7 miliardów
kostek domina

przypomni się lekcja
o historii co lubi powtórki

to będzie nasz remake
bez głównych ról
wielka scena zbiorowa
odwrotnie radosna
do bollywoodzkich hitów kina

popcorn sam się upraży
w spiekocie tłumu
co będzie przylegać równo
jak stado

przypomnimy sobie
czym jesteśmy

a wcześniej
że zdarzyło się nam zaistnieć