skaczę z wysokości
w dół w dół
w grób
czasem z łopatą
gotową
w dłoniach
chowam głowę
gdy chcę strząsnąć
tych myśli o ciut
za wiele
szczęście pijam
o poranku i przed snem
modlę się
żeby nie topić się
w znakach zapytania
odpowiedzialnie
podchodzę
do spraw samospełnienia
zapominam o traumie
ukrzyżowania
poświęcenia
wzgardy
z wiecznością
kochanką
widzę jak jestem stary
czekam na siwe
i na obwisłe
na spokojne
z życiem z tyłu głowy
kiedy już tylko się je drapie
a nie ze zmęczenia strąca z czoła
krople potu lata
trwania
wyczekuję chwili
kiedy będzie wolno
odpoczywać i czekać
ostatniego dnia
kiedy nie wmusi mi nikt
młodości
i kiedy głęboka bruzda na czole
powie Ci
że ten człowiek wie co mówi
że wszystko to
to barwna karuzela
w której nic się nie zmienia
opada i szybuje w górę
kręci się niezmiennie
co jakiś czas jednak
zmienia pasażerów
***
jumping from the height
down down
into the grave
sometimes with a shovel
ready
in my hands
I bury my head
when I want to shake off
these thoughts a little bit
too much of them
I drink bliss
in the morning and at bedtime
I pray
for I don't want to drown
in the question marks
responsibly
I approach
self-fulfillment tasks
forgetting about the trauma
of crucifixion
sacrifice
contempt
with eternity
my dearest love
I see how old I am
I look forward the greyness
the saggy and floppy
the calm
life in the back of my head
when you just scratch it
and not out of fatigue
thrust down
the drops of sweat of years
of lasting
when no one will force me
to youthfulness
and when the deep furrow on my forehead
will tell you
that this man knows what he says
that all of this
is a colourful merry-go-round
in which nothing changes
falls and soars up
invariably revolves
however from time to time
changes its passengers
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz