ostre przenikające
szpikulcem wbitym
w percepcję
jej bolesne narodziny
wzrasta nowe
dziecię galaktyka
uczy się
swych współrzędnych
w całym ukladzie
w zgodzie
i w zderzeniach ciał
odnajduje
projektorię
swojego lotu
a przynajmniej
po omacku
w spektakularnych
gwiezdych kraksach
sypie pył
i uczy się na błędach
a gdy tylko
pozna swoją
ścieżkę
albo zgodzi się
na wytyczne zderzeń
traci swoją moc
we wszystkich zmysłach
wytrąca smaki
ulatnia zapachy
mówi ciszej
i nie daje się
kaleczyć światłu
ciemność staje się
ukojeniem
zwięczeniem swojego życia
wraca do korzeni
w pokłosiu
leżą szczątki
genezy
żyć to ginąć
ginąć to żyć
w drodze do wieczności
wszystko jest sprawiedliwe
wszystko znaczy
tak jak i nic nie wnosi
to sekunda
milimetr
pył kurzy
podmuch wiatru
gdy się kicha
i szum morza
niezmiennie ten sam
gdybyśmy tylko nie tonęli w czerni
gdybysmy tylko nie ważyli złota
hołota
hołota
hołota
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz