środa, 18 lipca 2012

mors, mortis: śmierć

patrzę jak mnoży się
powierzchnia skóry
ciągnie się jak wspomnienia

oczy jakby
są ale mniejsze
jakby oczy
chyliły się
jak co dzień o zmroku

usta schną
smagane lotnością słów
milkną
nie łaknąc już pocałunków
skąpią dawnej objętości

wszystko chyli się
ku dołowi
nieuniknionemu

garbi się człowiek
kuli i kurczy w sobie
jakby błagał "dość! już starczy"

boję się

chciałbym tak
jak ci starcy z filmów
i licznych opowiadań
wylegiwać się
i ze spokojem żegnać słońce

jak oni
dość infantylnie
czerpać radość
z płodu ziemi
w której nadchodzi im spocząć

chciałbym lotności ich ducha
który bywa że umyka już
na eskapady z wiecznością

żeby płynęło i umykało
życie bez winy
bez strat

ze śmiercią u boku

Brak komentarzy: