w obawie przed zniknięciem
otwieram oczy
wraz z poranną modlitwą
nad tytoniem
znikam
w obawie przed byciem
zamykam powieki
zaraz po wieczornym pacierzu
z tytoniem
umykam
przecieka
wydycham życie
i nie żal mi
tych nocy nadszarpniętych
nigdy dość
chociaż zawsze powtarzam
nigdy więcej
pora wziąć się za siebie
to budzę się
w różnych porach życia
i trochę się dziwię
że dalej trwa
brakuje w nim
żaru
ciepła
tajemnicy
napełnienia
dlatego tak często odprawiam modły
kłaniam się śmierci
serdecznie zapraszam
życie jednak zbyt mnie chyba uwielbia
a śmierć zdaje się być onieśmielona
stąd uważam
że pora na
papierosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz