zupełnie nie wiem, gdzie poszedł. nie żebym jakoś szczególnie usychał z tęsknoty. chciałbym jedynie wiedzieć jak mu się teraz wiedzie. co robi? czy dalej wierzy? czy dalej mówi te wszystkie wspaniałe rzeczy o świecie? o ludziach - czy dalej tak ich lubi. czy wciąż uśmiech nie schodzi z jego twarzy i czy dalej brak mu zmartwień?
może i dobrze, że nie utrzymujemy kontaktu. zupełnie nie dogadałby się z tym nowym. pozjadaliby się jak psy. rzucili do gardeł. a dokładnie wiem, który by wygrał. nowy. ma wszystkie cechy mordercy. bezwzględny, niepohamowany. wpadłby w szaleńczy trans zaraz po pierwszym uderzeniu i nie zostawił ofiary nim ostatnia kropla krwi nie spłynęła po, dajmy na to, chodnikowym krawężniku. on jest jak ci cisi uczniowie, którzy w zupełnie szary dzień, sprawiają, że nabiera czerwonych barw wyciągając pistolet i strzelając do masy ciał w klasie. zapomniał jak mówić. mój stary koleżka mógłby go jedynie przegadać. to fakt. japa mu się nie zamykała. nowy z lubością by ją przymknął na zawsze.
możecie sobie tylko wyobrażać ich spotkanie.
możecie je przeczytać.
bo między wersami leje się krew.
między wersami zawsze ktoś umiera.
mnie być pacynką oczekiwań
marionetką gdybań
starą kukłą na scenie ludzkich słabości
bleh.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz