niedziela, 30 września 2012

ochota

ostatnio sporo robię. w tym robieniu zaskakuję sam siebie. jesień zazwyczaj sprzyjała kulminacji mojego usychania i zamieniała mnie w pył w przededniu nadejścia zimy. obecnie jest inaczej i wyjątkowo, nawet z tym, wspomnianym wcześniej, brakiem płaszcza, co go zgubiłem w porywie pijanych doznań. bez żadnych wspomagaczy wszystko dąży do oczyszczenia i kryształowej przezroczystości, co się radośnie aż mieni. radość. brak jej w tych tanich uśmiechach, które rozdaję wraz z numerkami do przymierzalni, czy też życząc potulnie smacznej kawy. zawsze wracając z pracy myślę o tym jak wyglądam, tak się ciesząc i rumieniąc w skowronkach, jakbym tą kawę zalewał z powołania, a nie dla marnych kilku złotych za godzinę. sam dla siebie wyglądam wtedy zupełnie głupio i tandetnie. znając jednak ludzkie zamiłowanie do tandety, nie dziwię im się, że są tacy skorzy do odwzajemniania tej błahej uciechy.
czytałem o naukowych badaniach, które dowiodły, że uśmiech bez powodu, wymuszony, nawet w obliczu największej tragedii, powoduje wytwarzanie hormonów odpowiadających za dobry nastrój. może więc być tak, że ten cały lukratywny humor i uśpienie melancholii jest zasługą podnoszonych za pieniądze ku górze kącików ust. ta myśl drażni moją obsesję fałszu. jeśli to prawda, to okazuje się, że i ciało własne nie sprzyja byciu sobą, że wymusza nastrój, że rości sobie prawa i wpływy, do mózgu, do tego co z niego wychodzi. no i cóż z tego? i co mi po takich rezolucjach? (tu się uśmiecham.)
robię i wtóruję tym co mi wcześniej powtarzali: "lepiej byś coś zrobił, a nie...". może i jest w tym jakiś sposób. czerpać tantiemy dla samopoczucia z działań właściwych. przypominam sobie czym są długie spacery i przeczytane strony dzieła. zapominając części siebie, odnajduję coś nowego, nie tak iskrzącego, ale wciąż jedynego w swoim spokojnym rodzaju. nie mdli mnie już nijakość i nie omdlewam w dusznościach. wracają zmysły i czucie to wspólne dla całych społeczeństw. w tym całym natłoku ożywczych i świeżych fluidów, przypominam sobie pewne słowo i nadając mu właściwe pozytywne brzmienie, mówię głośno: "mam ochotę.".

Brak komentarzy: